Zapraszam na wieczór saunowo-morsowy, gdzie najpierw grzejemy się w saunie do poziomu „upał w głowie”, a potem wskakujemy do wody, żeby mózg sobie przypomniał, jak brzmi „o jaaa… ale zimne”.
Nie ciśniemy na czas, każdy robi tak jak czuje — raz ciepło, raz zimno, zero presji i zero rywalizacji.